Co tam słychać w Ameryce
Witamy! Wylądowaliśmy w Phoenix była godzina 19 i 30 stopni C. kurtki pospiesznie zostały schowane do plecaków. Czujemy się jak na wakacjach, ale nazajurz rano trzeba isc do szkoły […] Jesteśmy po pierwszym dniu w szkole Valley Christian High School. Zostaliśmy powitani bardzo serdecznie, nasza młodzież bierze udział we wszystkich zajęciach wraz ze swoimi kolegami z USA. Cały dzień ma wypełniony zadaniami w jezyku angielskim, uczestniczy we wszystkich lekcjach a nawet w zajęciach chóru.
Lunch jemy razem z uczniami w szkolnej stołówce. W menu hamburgery, czipsy i cola. Amerykański standard. Rodziny amerykańskie przyjęły nas z otwartymi ramionami, są bardzo zainteresowane Polską, więc nasze „dzieci” muszą odpowiadać na wiele pytań. CDN Pozdrawiamy.
14 kwietnia 2017
Kiedy promienie amerykańskiego słońca przebudziły nas ze snu już wiedziałyśmy, że to będzie niesamowity dzień. Wstałyśmy z łóżka i pośpiesznym krokiem powędrowałyśmy do kuchni. Śniadanie już na nas czekało, czerwone truskawki i słodkie winogrona doskonale wpisywały się w ciepły klimat tego miejsca.
Można jechać, tak jechać, bo ludzie tutaj poruszają się wyłącznie samochodami. Nieprawdopodobne, a jednak prawdziwe. Droga do szkoły przeplatana była suchą ziemią, kaktusami i wielkimi palmami… widok ten na długo pozostanie w naszej pamięci, przede wszystkim ze względu na zadziwiające rozmiary tutejszych roślin. Dojechałyśmy i naszym oczom ukazała się niezwykła Valley Christian School, budynek może nie był ogromny, ale bardzo różnił się od polskich standardów. Nastał czas na uczestnictwo w lekcjach, najpierw angielski z przemiłą panią profesor, później „Economy & Government”, który niezbyt przypadł nam do gustu, a następnie anatomia, gdzie miałyśmy szansę oglądnąć film o chłopcu chorym na niezwykle rzadką chorobę genetyczną ( film pt. „Olej Lorenza”). Czwartą lekcją był chór, czyli coś, co zaskoczyło nas najbardziej. Ludzie tutaj w żadnym stopniu nie obawiają się swoich umiejętności, są otwarci i dzielą się nimi z innymi. Jeszcze jedna fascynująca lekcja i czas na obiad. Dzisiaj serwowany ryż z warzywami i kurczakiem, wielkie zaskoczenie! Ale jak to ? W Ameryce, nie frytki, nie hamburger? Okazało się, że nie je się tutaj aż tak niezdrowo jak myślałyśmy. Dwie lekcje do końca: Biblia i misje, byłyśmy zaskoczone bowiem wszędzie porusza się tutaj temat Jezusa, ale szczerze nie jest to dziwne jak na szkołę chrześcijańską. Starałyśmy się nie drążyć tematu, aby nikogo nie urazić. Koniec lekcji był dla nas jak rozpoczęcie nowego etapu życia… najpierw „track”, czyli trening wliczający skakanie przez płotki czy skok o tyczce, byłyśmy zachwycone jak wysportowane są osoby w naszym wieku i jak ciężko codziennie trenują, żeby osiągnąć sukces. Kolejny mit „American Dream” obalony, ciekawe ile jeszcze takich sytuacji czeka nas podczas pobytu tutaj. Wróciłyśmy do domu, aby zjeść kolację z rodziną Millerów (bo tak się nazywają), było mnóstwo pyszności, a później wraz z Nicole, czyli naszą nową koleżanką, udałyśmy się na „Graduating Party” jej kolegów z klasy, żeby świętować ukończenie szkoły. Impreza oddawała klimat Meksyku, znaleźć tam można było rozmaite przekąski, a cała inscenizacja wyglądała jak rodem z amerykańskiego filmu. Mamy nadzieję, że długo zapamiętamy obrazek jaki zobaczyłyśmy tutaj, a do Ameryki na pewno wrócimy, między innymi ze względu na ciepłe kontakty z naszą zagraniczną koleżanką, którą uwielbiamy! Uczestniczki wymiany Klaudia i Weronika
15 kwietnia
Po 20 godzinnym locie samolotem dotarlismy do Phoenix w stanie Arizona. Na lotnisku czekały na nas rodziny, ktore udostępniały nam swój dom podczas pobytu w USA. Jared Gross to bardzo mily, dobry, UROCZY i dobrze wychowany chłopak. Rodzina Gross jest niezwykle religijna. Każda dziedzina życia jest podporządkowana woli Bożej.
Pani Lisa i Pan Johnathan Gross (mama Jareda, naszego exchangera) zawsze się uśmiecha, mówi dobre rzeczy i pociesza. Nie spotkałem nigdy tak pozytywnych i serdecznych ludzi. Szkoła amerykanska różni sie od polskiej w każdym aspekcie. Amerykański system edukacji jest bardzo swobodny, szkoła ma być dla ucznia jak dom, nauczyciele jak koledzy – można z nimi prowadzić swobodny dialog.
Pierwszy dzień w szkole był ogromnym szokiem, lekcje wyglądały jak w filmie. Jednak życie to nie bajka i może mi sie wydawać, że nauka w każdej amerykańskiej szkole to sielanka – byliśmy w prywatnej placówce, co może świadczyć o atmosferze szkoły.
Natura w Arizonie jest niesamowita, są tu pustynie, kaktusy i palmy. Grand Canion i skały w Sedonie zaskakują i zachwycają. Patrząc na takie krajobrazy, można poczuć sie jak w westernowym filmie.
Najadłem sie hamburgerów, taco i kebsów, motywuje do dalszego funkcjonowania w smutnej Polsce, gdzie pada śnieg na wiosnę. Amerykanscy uczniowie podchodzą bardzo pozytywnie do polskich exchangerów. Bylismy bardzo milo przywitani i ugoszczeni przez nich. Uczniowie Valley Christian High School niejednokrotnie zapraszali do odwiedzin ich domów i brania udziału w wszelkich atrakcjach jakie nam przygotowali. Amerykanie z tutejszej placówki wywarli na nas ogromne i pozytywne wrażenie. Żywię do tych ludzi szacunek i sympatię. Pobyt tutaj zachęcił mnie jeszcze bardziej do zwiedzania i podziwiania Stanów Zjednoczonych. Filip
21 kwietnia
Dziś ostatni dzień wymiany. W szkole Valley Christian High School egzaminy, więc lekcji nie ma. Testy rozwiązują uczniowie klas 9 – 11 . My spotykamy się z Dyrekcją szkoły i rodzicami. Ewaluacja wymiany to ważny element naszej dalszej współpracy – projektów realizowanych w przyszłym roku. Czekamy na wizytę przedstawiciela Valley w Chrobrym.
Wieczorem spotkanie wszystkich uczestników i rodzin, które nas gościły -pożegnalna kolacja.